kwestia gaciobluzki


Czas najwyższy. Jako "znawczyni stylu" muszę zrobić subiektywny ranking modowy. Tadam:

Pięć najlepszych trendów i pięć największych koszmarów.

No to zaczynamy.

Hity:
1. Gaciobluzka - tak, to jest mój numer jeden - bodziaki, przez moją siostrę nazywane "gaciobluzką" -  ona za nimi nie przepada, a ja je kocham. Od razu muszę zaznaczyć ich podstawową wadę - ciężko się zapinają, jeżeli człowiek jest "pod wpływem", a poza tym  w okresie zimowym jest to najlepsze co udało się dla mnie (nie znam innej kobiety, która tak kochałaby body) wymyślić. Gładkie, koronkowe, wyszczuplające - kocham wszystkie.

2. Boyfrendy - kolejna moja miłość. Ja wiem, że tyłek wygląda w nich szeroko, ale "i co z tego" - one są tak wygodne, że nie wyobrażam sobie cudowniejszych spodni i te przepastne kieszenie, w których można ukryć dłonie.

3. Swetry - kiedyś ich nienawidziłam, wydawały mi się bezkształtnymi worami i się nie myliłam - to są bezkształtne wory (przynajmniej większosć tych, które kupuję), ale mają tyle różnorodnych kolorów i fasonów, że nie potrafię się bez nich obyć. I to: ciepło, miekkość i zapach - cudo.

4. Elastyczne majtasy, zazwyczaj w kolorze czarnym, bez koronki i innych dodatków. Nie wiem jak inaczej je opisać - nie prują się, można je prać w siedemdziesięciu stopniach, mimo iż na metce napisane jest pięćdziesiąt, są naprawdę niezniszczalne. Rzadko kupuję gacie, a mam ich mnóstwo - wszystkie czarne, poza jedną fikuśną parą, ale to było na potrzebę chwili...

5. Miękkie, nieusztywniane biustonosze. Gacie lubię proste, natomiast przy biustonoszach ponosi mnie fantazja, ja je uwielbiam - niusztywniane, bez drutów, gabeczek i innych cudeniek, ale za to  koronkowe, z falbankami - różowe, żółte (do tych czarnych gaci jak znalazł).

No i kity:

1. Stringi. Kto to wymyślił? Ja wiem jaki był zamysł, ale to jest koszmar i ten sznurek w d... Zimą, to tego nie da nosić  - chyba... Choć nie wiem, może ktoś to zakłada, w końcu uroda zobowiązuje.

2. Rajstopy - już kiedyś o nich wspominałam i moja niechęć do nich trwa. Zaniam założę to piekielne ustrojstwo muszę mocno wywazelinować nogi, przedtem porządnie je ogolić, żeby wszystko weszło jak nóż w masło, ale i tak uczucie jest torturą.

3. Biodrówki - nie wiem czy takie spodnie nadal się nosi, ale ja je pamiętam z zamieszchłej epoki i to piekielne uczucie zsuwania -  d... na wierzchu.

4. Dziury w spodniach. Jaki jest sens kupowania: "popsutych", dziurawych spodni? I te ceny - im większa dziura, tym większa cena. No, ale ja praktyczna jestem i staromodna.

5. Długie paznokcie. Raz sobie zrobiłam. To był dramat - chodziłam z rozczapierzonymi palcami, bo nie umiałam się odnaleźć w rzeczywistości, czułam się, jakbym na palce założyła szczudła; może to jest ładne, ale wyjątkowo niepraktyczne - mycie naczyń jest torturą, jakakolwiek higiena jest torturą. Podrapanie się po twarzy, grozi zacięciem. Zaplatanie włosów jest koszmarem. Najgorsze uczucie, kiedy paznokieć się nadłamie i dostanie się tam włos, który rozpoczyna swoją podróż - tak wygląda piekło.

Koniec - gdyby ktoś nie zauważył.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

kwestia miłości do gleby

kwestia - a co jeżeli kogoś nie lubię

Kwestia zamiłowania do bocianów