Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2016

kwestia ekscentryczności

Obraz
Umyłam wczoraj okna. Bardzo lubię okna - okno kuchenne i w pokoju "gościnnym". Te okna nie mają firan, ani zasłon. Jedna z moich przyjaciółek patrząc kiedyś na te moje czyste okna powiedziała, że jestem dziwna i idealnie nadają się do programu 997, gdzie zawsze przestrzegano przed brakiem okiennych - zasłonek/żaluzyjek/roletek. Nagie okna sprawiają, iż inni mogą cię oglądać/podglądać. I to prawda. Ale prawdą jest też to, iż ja stoję po drugiej stronie i też patrzę. Te: chmury, korony drzew, ludzie, ludzie, ludzie. Ja to lubię, Ja lubię nagie okna, a inni lubią inne "rzeczy". Rozdrabnianie tabletek na papkę i nie dlatego, żeby połknąć w wersji mniejszej niż oryginał, ale dlatego, że to "papka właśnie z tabletek", posiadanie olbrzymiej stolnicy do ciasta, kiedy raz na rok piecze się ciasto (stolnica piękna, drewniana idealna do: gładzenia, głaskania, dotykania), wypraszanie z sypialni kota, żeby nie patrzył jak uprawia się seks, czyszczenie sobi

kwestia ziarenek

Obraz
No i przychodzą takie dni w życiu każdego człowieka, kiedy spada na niego kilka potężnych bomb, roznosząc go w pył, w jednej sekundzie. No i spadło - dziś była to dość mała bombka, ale pył poniósł się  kilka kilometrów - zbieram ziarenka. Mozolnie zbieram  ziarenka i próbuje skleić.  Mam też wrażenie, że po ostatnim potężnym nalocie nie udało mi się porządnie skleić nóg i prawej ręki, i chyba coś w płacie skroniowym źle  się  połączyło. No ale żyję. Ludzie piszą - przyjdź na kawę, pogadamy - wszystko będzie dobrze, tyle że ja nie mam sił się ruszyć, bo ze wzrokiem wlepionym z podłogę, liczę ziarenka - te są od głowy, a tamto wygląda jak paznokieć. Może i bym chciała pogadać, ale nie mam sił wstać z kolan, bo te ziarenka czekają. Chciałabym, żeby niebo było czyste i żeby bomby nie spadały na mnie i innych . Chciałabym, żeby niebo było czyste.

kwestia najgorszego obiadu świata

Obraz
Siedzę i patrzę na "najgorszy obiad świata" i zachodzę w głowę - jak udało mi się ugotować takie dziadostwo? To - nie smakuje, nie wygląda, a i z podaniem na stół są nie lada problemy.  Sięgam pamięcią i staram się przypomnieć sobie kiedy ugotowałam "coś dobrego" i nie mogę sobie przypomnieć.  Mój Tato kiedyś powiedział, że moim ciastem (drożdżowy) można zabić, rzuciwszy pod odpowiednim kątem, innym razem stwierdził, że nie wie co z moim ciastem zrobić (jabłecznik to był) - jeść z groźbą zaklejenia sobie jamy gębowej, czy lepić Plastusia? Rozłóżmy dzisiejszy obiad na czynniki pierwsze. Smak Ja chyba go nie posiadam i na tym zakończę. Wygląd To miał być kurczak w sosie musztardowo - miodowym, a jest... I to nawet ciężko opisać. Czasami na chodniku, w niedzielę po upojnej sobocie, widać plamy wydzielin z otworu gębowego... I tu też zakończę. Sposób podania Ja wiem, że "sposób podawania" po Mamie odziedziczyłam. Mama, ja

kwestia nóg

Obraz
Ryan McGuire, gratisography.com Czasami  śni  mi się , że latam- to jest niesamowite uczucie. Czuję wtedy moc w sobie i wolność. Czasami taki lot się źle kończy, ale to już inna kwestia (spadanie jest straszne i ten moment tuż przed upadkiem). Na jawie natomiast natura poskąpiła mi i innym tej umiejętności, ale mam coś, co mnie trochę zbliża do tego stanu – chodzenie i bieganie. Brzmi banalnie i takie jest - banalne, ale ostatnio mam za sobą kilkanaście przebytych kilometrów i z wielką satysfakcją stwierdzam, że to wspaniałe uczucie. Proste i jakże wspaniałe – docierasz gdzieś o własnych siłach, w trakcie drogi możesz wiele przemyśleć, zaobserwować, wysłuchać i przede wszystkim pobyć ze sobą. Pani Kwestia, lekarz bez tytułu, zaleca spacery – dużo spacerów, aby głowę przewietrzyć i dać odetchnąć zduszonym płucom.

kwestia roamingu

Obraz
jaymantri.com Wyjechawszy kiedyś za granicę wyłączyłam roaming i na nieszczęście nie mogłam go włączyć.  Pozamiatane.  Próbowałam. Bardzo próbowałam.  Na lotnisku próbowałam.  W busie próbowałam.  Czekając na przyjaciółkę próbowałam.  Te same czynności, inne czynności, a lista czynności jest ograniczona przy wyłączaniu i włączaniu roamingu, ale ja nadal próbowałam, bo może (zdawało mi się) to kwestia czasu żeby telefon, który działa na zasadzie zero lub jeden (albo jest połączenia, albo go nie ma) zaczął działać. Tragedia. Pół dnia próbowałam- te same czynności, ten sam efekt, a raczej jego brak. No właśnie... Te same czynności powtarzane w kółko i brak efektu...  Skoro moje działania nie przyniosły rezultatu, czemu po kilku próbach nie zaprzestałam? Straciłam kilka godzin - złości i stresu  nie mogąc przestać. Jaki jest sens ciągłego wykonywania tych samych ruchów, tych samych działań jeżeli nie przynoszą one efektu?  Ja straciłam pół dnia na zrozumienie tego, odpu

kwestia strachów z dzieciństwa

Obraz
Ostatnio byłam z siostrą na horrorze w „wielkim kinie”. Horror super, choć nie wiem czy "obiektywnie" super– kino było wielkie, ciemne, prawie puste, głos się rozchodził niesamowitym echem i to wszystko złożyło się na to, iż film wydawał się naprawdę straszny. „Kiedy gasną światła” – taki tytuł nosiło to przerażające dzieło, ale taki jednocześnie  był największy lęk z dzieciństwa (nie tylko mój). Co się dzieje-pod łóżkiem, w szafie za oknem, za drzwiami i w ciemnym rogu pokoju kiedy wreszcie gasną światła i zapada noc? No właśnie – same straszne rzeczy. A wyobraźnia dziecka nie zna granic.  Tak oto przypomniała nam się Szara Łapa . Kim jest Szara Łapa? Stworem z dzieciństwa, które w listopadowe, ponure wieczory uderzało kościstymi dłońmi w okno i skrobało w nie pazurami, i to tylko po to żeby nas przestraszyć,  i oznajmić swoją przerażającą obecność. Nigdy żadna z nas nie widziała Szarej Łapy, ale każda wiedziała, że jak rozlega się skrobanie– nie wolno wychod