Posty

Wyświetlanie postów z 2016

kwestia podsumowań 2

Obraz
A jednak czegoś w tym roku się dowiedziałam - właśnie dzisiaj. Siedziałam z M. i M. powiedziała jedno ważne zdanie: - Ludzie odchodzą i nie mam na to żadnego wpływu. I miała rację, ale nie tylko "miała rację" - "ta racja" uświadomiła mi prawdę o mnie i innych. Zdanie znane, ale potrzeba było tamtej chwili i wszystkich moich emocji związanych z odejściem i poczuciem osamotnienia, żeby to w końcu naprawdę zrozumieć. Ile razy ja odeszłam? Ile razy ktoś odszedł? A ile razy nie pozwalałam komuś odejść? Nieunikniona jest strata, bo ludzie umierają, zmianiają się albo i nie, albo zmieniamy się my.  Ludzie odchodzą i my też kiedyś odejdziemy: w taki lub inny sposó - bardziej lub mniej zamierzony, bo to co mamy, zostało nam dane w dzierżawę i w końcu opuści nas wszystko i wszyscy. No i... No i dlatego chciałabym się cieszyć tym co jest teraz, tymi którzy są teraz, i którzy chcą być - całą resztę trzeba pożegnać wraz z miającym rokiem i będzie to trudne, i może czasami &

kwestia prokrastynacji

Obraz
Na jednym z bardziej znanych portali internetowych przeczytałam o nietypowych świętach w nadchodzącym roku. Po pierwsze - kto ustala te "święta" - jestem bardzo ciekawa? Po drugie - dużo przemyśleń mnie naszło po obejrzeniu kalendarza. W jeden dzień przypada na przykład: Dzień PacMana, Dzień Praw Zwierząt, Różnorodności Biologicznej i Walki z Otyłością - matko kochana!  Ale w końcu dowiedziałam się jak nazywa się moja kolejna przypadłość - prokrastynacja (odkładanie na później) i jest nawet dzień walki z nią - może będę świętować. Poza tym jest jeszcze dzień bez makijażu. Nie wiem, czy to dobre święto; któregoś dnia przyszłam absolutnie pozbawiona makijażu do pracy i usłyszałam od J. (uwielbiam Cię), że wyglądam tak, jak ona się czuje, a czuła się fatalnie. To święto jednak ominę. Dzień Łapania za Biust (no to chyba jakiś żart), na całe szczęście mężczyźni też czasami mają biust, to mogą się za niego złapać (coś czuję, że mężczyzna wymyślił to święto).  Z pewnośc

kwestia zagubienia

Obraz
Siedzę u rodziców i dużo jem, no więc siostra wpadła na pomysł wyprawy do lasu z psem. Piękny dzień - dużo słońca, lekki mróz. Był spacer i dużo świeżego powietrza. Trochę pokluczyłyśmy, trochę pojeździłyśmy. Nadszedł czas wyjazdu. Cofałam coby wyjechać z jednej dróżki leśnej w inną, ażtu nagle samochód i podłoże przestały współpracować, czułam jak opona przednia obraca się, ale samochód nie jedzie. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje (znów). Piłowałam tego cholernika o niskim podwoziu, ale coraz bardziej lgnęłam. Pcham ja, pcha siostra - samochód coraz niżej, wokół fontanna piasku, żadnej łopaty, saperki, ani nawet pomysłu. Ja, siostra, pies i bezużyteczny samochód; na szczęście zabrałam telefon (siostra nie - jedna komórka i słaby zasięg), ale bez internetu, więc nawet nie mogłam sprawdzić gdzie dokładnie jesteśmy (w lesie jakimś), wrócić - wróciłabym, ale jak to komuś (tacie, albo jakimś służbom, gdyby tata nie trafił) wytłumaczyć. No i tak stoimy - ja, si

kwestia poczucie estetyki

Obraz
Podobno (według mojej starszej siostry) moje poczucie smaku i gustu lokuje się gdzieś między kiczem, a jeszcze większym kiczem. Hm... No muszę się zgodzić. Mam w sobie takie połączenie - różu, niebieskiego brokatu i zapachu Pani Walewskiej - estetyki brak. Pamiętam moje bukiety z suszonych kwiatów, pamiętam kwietniki, które plotłam ze sznurków i kolorowe doniczki, a i jeszcze piasek, który farbowałam - dużo tego było i wszystko takie trochę skrzywione. Moje najlepsze dzieło (sic!) to była: wielka, przezroczysta waza z kolorowym piaskem w środku, a na tym piasku poukładane były zasuszone rośliny i martwe motyle (dobrze, że nie muchy), które znalazłam na strychu - no cóż - nadal mam do tego "dzieła" wielki sentyment. No i teraz sedno sprawy - mam nowe marzenie. Zamarzyła mi się figurka kota - wielkiego kota ruszającego łapką. Szukając kotka w internecie dowiedziałam, że to japoński bożek szczęścia - Maneki Neko. Pal licho - jego, czy moje szczęście - on macha łapą jak opętan

kwestia podsumowań

Obraz
Eee... Chciałam tu napisać kilka mądrych rzeczy, których nauczyłam się w 2016 roku, ale nagle zachciało mi się śmiać - to jet ściema. Jestem jedną z tych osób, które nie uczą się na błędach i je powtarzają - wiem, że po truskawkach dostaje wysypki i drapię się jak opętana, a i tak żrę je jak wieloryb plankton - to trywialny przykład, pozostałe zachowam dla siebie, bo cholera aż żal je przytaczać - takim nieukiem jestem. Nie będzie żadnych podsumowań, ani postanowień. Jak nie potrafisz (Ty i ja) nic zmienić w zwykły wtorek, czy środę dnia powszedniego, to nie zrobisz tego w Sylwestra (no nie oszukuj się). I dodam jeszcze jedną rzecz - po co sobie odmawiać od razu wszystkiego. Ja pamiętam wszystkie moje noworoczne postanowienia z ubiegłych lat - zero czekolady, zero papierosów i mnóstwo ruchu- wytrzymywałam tydzień. Jak od razu chce się zmienić wszystko, to nie zmienia się niczego - brakuje energii. Myślę, że pewne rzeczy trzeba zmieniać małymi krokami. Eee... jestem tragicznym p

kwestia śniegu

Obraz
A gdzie jest śnieg? Tak będę pisała o śniegu, a raczej jego braku. Tak, czuję się niepocieszona, że nie ma śniegu, zresztą jak co roku. Pamiętam jak byłam dzieckiem (okazuje się, że faktycznie było to dawno) i mieszkaliśmy na jeszcze większej wsi niż dziś (jedna ulica, szereg domków, jeden sklep - wielobranżowy), i pamiętam taką noc: było bardzo cicho i padał śnieg - całą noc. Teraz jak sobie to przypominam, to mam wrażenie, że nawet pamiętam ten odgłos - padania śniegu (tak śnieg spadając, szczególnie jak jest go dużo - wydaje odgłos). I pamiętam ten poranek - samotną lampę oświetlającą nieodśnieżoną drogę i wielkie zaspy: świeżego, białego śniegu, i tę radość - wpadania w świeże, puszyste zaspy.  Gdzie jest śnieg?  Nie ma. Ten brak śniegu naprawdę sprawił, że mój poziom świątecznego szczęścia jest ciut niższy. I właśnie przypomniał mi się film "Paterson" (kto nie widział zachęcam). Zwykły film (bez wybuchów, dramatów, śmierci), o zwykłych ludziach - kierowcy poeci

kwestia dramaturgii

Obraz
Jezus i Maria, i Wszyscy Święci, jak to ja czasami potrafię odstawić szopkę - podnieść sobie i innym ciśnienie. No mam w sobie coś takiego - brak cierpliwości w połączeniu z szybką oceną sytuacji i gwałtownymi reakcjami, co skutkuje - burzą w szklance wody. A potem jeszcze odcinam, ucinam i rozwalam wszystko, odchodzę, uciekam i palę - bo jak coś nie jest "po mojemu", to muszę to zburzyć - taki charakter dostałam w spadku. No ale cieszę się choć na te drobną refleksję - jestem skrzywiona, i  trzeba to prostować. Bo otóż nie wszystko jest zero - jedynkowe i to co dla mnie jest oczywiste dla innych nie jest, bo inni są właśnie inni i nie ma co porzucać wszystkich i wszystkiego tylko  dlatego, że nie jest tak jak ja chcę. Wybaczyć sobie i innym,  zrozumieć i pozostać - pracować nad relacjami, a nie uciekać. Boże, może nareszcie mnie oświeciło - oby.

Kwestia spokoju

Obraz
Dla jasności lepiej zapytać, niepewność to stanie w miejscu.  I nawet jeżeli odpowiedź jest przykra, lepiej wiedzieć. Jakoś tak spokojnie się zrobiło. No i teraz. Hop!

kwestia żuczka

Obraz
Była sobie raz żuczek i to chyba był żuczek gnojarek. Z czego znany jest gnojarek? A no z tego, że pcha swoje kupsko przed sobą. No i  żuczek i jego kupsko tak sobie szli drogą - kupsko przed żuczkiem. A tuż przed nimi wyrosła górka - taka tam góreczka, nic dużego, ale dla żuczka to była zarąbiście duża górka. No i pcha nasz zacny gnojarek to kupsko pod tą górkę. No i co... Już wiecie.  Kupsko spada, ale po drodze jeszcze zahacza o żuczka i go piekielnie gruchocze - duża kula kupy. Tak więc nie dość, że kupsko się stoczyło to jeszcze żuczkowi przypie... No ale żuczek niestrudzony w swej pracy i genetycznym upodobaniu, powstaje i zabiera się ponownie za swoje kupsko i znów pod górkę. No i ponownie finał znany. Kolejna porażka. Ja jako narrator Wam powiem, że poczynania żuczka doprowadzają mnie do szału, bo widzę, że jeżeli żuczek skręciłby na prawo lub lewo, to ominąłby górkę, ale żuczek tego nie wie, albo nie chce wiedzieć, on woli uparcie męczyć się z kupskiem, a wystar

kwestia spotkań

Obraz
I czasami tak się zdarza, że spotykamy kogoś i nagle coś się zmienia. Nie mówię o miłości (ta zazwyczaj zmienia wszystko). Mówię o spotkanich, które coś odblokowują w głowie, uświadamiają, może czasami wywracają do góry nogami. Właśnie czuję  się  "wywrócona", a jednocześnie szczęśliwa. Zdałam sobie sprawę, że życie nie musi być takie oczywiste, że czasami "a" to jednak nie jest "a", a marzenia zmieniają kierunek.   Moja mama opowiada historię z mojego dzieciństwa, jak to mając dwa lub trzy lata, na wielkim, zielonym polu, dojrzałam bociana i zaczęłam biec w jego kierunku. Mały pulpet na krępych, tłustych nóżkach. Pamiętam to, pamiętam jak biegłam wśród wysokiej trawy i pamiętam bociana, który stał i był coraz bliżej. Nie pamiętałam jednak dlaczego tak bardzo chciałam do tego bociana dotrzeć. Mama mówi, że chciałam polecieć. Bocian, co było do przewidzenia, odleciał i zostawił  mnie, co tu dużo mówić - przestraszył się pulpeta z obłędem w oczach . 

kwestia chorowania

Obraz
Chorować też trzeba na poziomie. Mój poziom sięgnął bruku, a nawet niżej - "dno i trzy metry mułu". Po znalezieniu w łóżku resztek chleba (nie było nic do jedzenia, tylko suchy chleb) i pyłu papierosowego (nie chciało mi się wyjść na balkon, ani do łazienki) stwierdzam, że jestem straszną fleją. Lustro omijałam cały dzień. Po co się dobijać. No więc stwierdzam z całą odpowiedzialnością za swoje słowa, że w chorobie (jeżeli siły pozwalają) trzeba sprzątać i zachowywać poziom higieny, czyli nie palić w łóżku na przykład (najlepiej w ogóle).  I przebierać często pościel. Co mnie podkusiło żeby kupić niebieską pościel w żółte groszki? Przecież to jest aż obrzydliwe. W takich kolorach nie da się chorować.  Umyłam podłogi, przebrałam pościel (ciemny fiolet), upiekłam chleb, zmęczyłam się, wzięłam prysznic i teraz mogę chorować. A i co do pościeli - jednolicie szara mi się marzy- chyba w końcu dorastam.

kwestia dygresji

Obraz
Studia nauczyły mnie ważnej rzeczy - wątpienia. Trzeba odsiewać rzeczy ważne od dyrdymałów. Dużo ostatnio tych dyrdymałów - w gazetach, telewizji i wśród ludzi.  Trzeba posiąść wiedzę dotyczącą tego co jest dyrdymałem, a co nim nie jest. I to jest chyba najtrudniejsza lekcja życia. Słowa, słowa, słowa.  Miałam koleżankę na studiach, która dużo mówiła, ale niewiele z tego wynikało. Wrażenie ogółu było takie, że  owa koleżanka delektowała się własnym głosem i jego brzemieniem - w jej wypowiedzi niewiele było treści, za to dużo słów. A ona gadała, ciągle gadała i nie pamiętam nawet o czym. Myślę, że docenia się tych ludzi, którzy o rzeczach skomplikowanych mówią prostym językiem. Znałam jednego profesora, który o rzeczach nieskoplikowanych, mówił językiem skomlikowanym. Nie umiał znaleźć słowa, czy nie chciał? "Kto go tam wie". Umarł zresztą. Świeć Panie nad Jego Duszą. Jeżeli Panie do Ciebie też mówi tak skoplikowanym językiem, jak na wykładach, to powodzenia.

kwestia dość

Obraz
O nie! Dzisiejszego dnia moja cierpliwość została wyczerapna. Ten dzień był koszmarny w całej swojej okazałości. Mam dość. Przejadła mi się teraźniejszość. Bycie tą: trzecią, piątą, dziesiątą. Wiecznie czekajcą, żyjącą życiem innych. Wiecznie na doczepkę. Piąte koło u wozu, albo jeżeli już jesteśmy przy kole, to takie koło zapasowe. O nie! Dość. Ja serdecznie dziękuję i już dłużej nie będę tego znosiła. Moje życie i nie pozwolę sobie w nim dłużej mieszać. Zmęczyłam się. To pewnie te cholerne poranki  (tutaj)  zaczęły się przekształcać w cholerne dni. Odpoczywaj w pokoju: słodki, popierdzielony dniu. R.I.P.

kwestia poranka

Obraz
Ostatnio każdy poranek, rozpoczynający się przed godziną ósmą, zaczął być trudnym. Tortura rozpoczyna się od serii pierdolnięć w komórkę, która co pięć minut wygrywa koszmarną melodyjkę. Miała być szósta, jest szósta pięć, miała być szósta, jest szósta dziesięć, miała być szósta,  jest szósta trzydzieści i tu zaczyna się robić dramatycznie - późno. No to siadam. Patrzę w okno - ciemno. Zwlekam się i kieruję do przybytku. Siku; a potem prysznica i tu kolejna seria niepowodzeń. Trzeba się rozebrać i wejść pod ten diabelny zraszacz - o poranku  jest to trudne. No to staję nago koło kabiny i myślę o tym jak mi ciężko. A to sobie jeszcze przykucnę, coby siły zebrać. I tak kucam oglądając stopy (tak, nadal na golasa). Czas biegnie. Trzeba dokonać porannej ablucji, wszak należy godnie przywitać kolejny dzień. No to w końcu włażę. Myję się. Wyłażę. Trzęsę się. No i teraz ubieranie. Coś się źle wytarłam i się stanik (sportowy) na plecach zrolował (ja pier...!). Noga utknęła w nogawce,

kwestia dźwięku

Obraz
JebS i Wrrrrrrr! Taki dźwięk wydaje myśl, która uderza w głowę (Jebs!). Wrrr - to dźwięk torowania sobie miejsca wśród innych myśli, celem dotarcia o centrum świadomości.  Właśnie z takim odgłosem naszła mnie dziś myśl - jestem zmęczona. Brakuje mi czasu i nie mam sił, i nie chce mi się nic, a zwłaszcza myśleć.  A tam w głowie sie kłębi, jak w toalecie podczas spuszczanie wody. I czasami też tak wygląda, bo najwięcej miejsca w głowie zajmują - "myśli głupie" - nawracające, durne i absolutnie niepotrzebne. Trzeba jest "spuścić" . - A se durne myśli pohasajcie w innym bajorze! 

Kwestia dwóch strun

Obraz
"Jeżeli chcesz mrugnąć, zrób to teraz". Tak zaczyna się (w polskiej wersji językowej) animacja: "Kubo i dwie struny". Niezwykły film dla całej rodziny, choć mam wrażenie, że dopiero mając kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat, w pełni można docenić ten obraz.  Film opowiada o chłopcu z jednym okiem (okrutny dziadek skradł mu drugie), który poszukuje magicznego pancerza i miecza ojca. Kubo posiada niezwykłe zdolności, potrafi ożywiać martwe przedmioty. W jego podróży towarzyszy mu: małpa, wojownik - żuk i papierowy samuraj. Opowieść utrzymana jest w konwencji japońskiej historii - muzyka, stroje, postaci siegają do dalekowschodnich tradycji. Każda scena jest precyzyjnie dopracowana i przemyślana.  Nie jest to opowieść o królewanch, ani królewiczach na rączych rumakach, jest to hisoria: o miłości dziecka do rodzica i rodzica do dziecka oraz o utracie i poświęceniu. Film porusza tematy trudne, które zazwyczaj w animacjach są unikane lub traktowane j

kwestia słowa "nieważne"

Obraz
To słowo ma moc niszczenia. "Nieważne" jest ważne. W dyskusjach (kłótniach) "nieważne" jest  "kropką nienawiści". "Nieważne" oznacza, że mam problem i Ci tłumaczę, a Ty nie potrafisz (ale w moim mniemaniu - nie chcesz) tego zrozumieć. I w twojej opinii, ja widzę problem, tam gdzie go nie ma, ale dla mnie on tam jest i aktualnie jest wielki jak słoń. Rozmawiamy (kłócimy się) o coś, co jest dla mnie niezwykle istotne, a "nieważne" pojawia się w chwili największej złości  (już nie chcę, jestem "nabzdyczona" i emocje mi rozsadzają głowę),  czuję że trafiam na mur, bo Ty tego nie chcesz lub nie umiesz zrozumieć. "Nieważne" to brak cierpliwości z mojej strony. No i zazwyczaj po "nieważne" jest milczenie, bo przecież "nieważne". Potem (po jakimś czasie) Ty rozumiesz już co było ważne, albo ja dochodzę do wniosku, że moja emocjonalność jest patologiczna; wyolbrzymiam, i niepotrzebnie tak cier

kwestia najlepszego serialu

Obraz
Młody Papież Cóż mogę rzec - ten serial jest dobry. Historia młodego Amerykanina, który zostaje wybrany głową Stolicy Apostolskiej. Młody Papież mimo opinii wśród kardynałów, o  swojej "plastyczności" i podatności na wpływy, okazuje się krnąbrnym i sarkastycznym władcą, który wykorzystuje swoją potęgę i inteligencję, w sposób jaki nie przystoi głowie kościoła.  Twórcy serialu bawią się z nami, z naszymi wyobrażeniami o papieżu i jego obowiązkach oraz powinnościach; pokazują instytucje papieża w sposób jak do tej pory przynależał politykom, a nie statecznym i wyważonym przywódcom kościoła.  Sorrentino ("Wielkie Piękno",  "Młodość") pokazuje ludzi w określonym środowisku, specyficznym miejscu, o którym nikt jeszcze w taki sposób nie mówił. Ścieżka dźwiękowa, zdjęcia i sceneria są wyborne. Dialogi zapadają w pamięć. Ten serial jest zbudowany na słowach i ich znaczeniu oraz na potędze przekazu.  Czy jest obrazoburczy? Muszę przyznać,

kwestia słowa

Obraz
Czasami trzeba  pomilczeć. Za dużo gadamy (ja też). Używamy dużych słów do małych rzeczy. Mówimy, żeby zagłuszyć ciszę - ciszę w głowie. Trzeba pomilczeć i dać odpocząć ustom, żeby głowa miała czas.

kwestia marzenia z dzieciństwa

Obraz
Pamiętam - magiczną, letnią noc. Letnie noce mają to do siebie, że pachną - ziołami, ziemią i ciepłem.  Pod rozgwieżdżonym niebem i rozłożystym czarnym bzem zbudowałam sobie domek: ze starych desek, okien bez szyb, palet i kilku skrzynek. To był mój "mały dom" (ten kto bawił się w "dom", ten zna to piękne uczucie - tworzenia). Były: garnki, łyżki, przetwory z mlecza i zupy z błota, z dodatkiem kamieni (kamienie to był makaron). Były: zachody słońca, latające nietoperze i wielkie ćmy; brudne paznokcie, odrapane kolana i smak ziemi w ustach. I tej letniej nocy obiecałam sobie, że jak będę "dużą dziewczynką"- zostanę czarownicą. Moja przyszłość jawiła mi się przy wielkim kotle, w którym bulgotało jakieś mazidło, w towrzystwie: kota, ropuchy i kart do przepowiadania przyszłości.  Czy marzyłam o byciu piękną czarwocnią? Nie. Ja marzyłam o byciu skuteczną czarownicą - mądrą, złośliwą i poważaną wśród okolicznej gawiedzi.  Czasami trzeba uważać cze

kwestia gołębi

Obraz
Już prawie witałam się z "świętym spokojem", a tu niespodzianka - coś się w głowie przestawiło i wróciło na: stare, absolutnie znienawidzone tory.  Wykolei się ten pociąg.  Świadomość - ta okrutna wiedza, że pewne ścieżki są już zamknięte, że do pewnych rzeczy nie wolno wracać, i że czasami faktycznie - "chcieć, nie oznacza móc". Nie mam boskiej kontroli i wpływu na pewne rzeczy. Los bywa przewrotny. Los to takie stado gołębi przelatujące nad głową, czasami uda się uniknąć obsrania, a kiedy indziej nie.  I faktycznie dużo jestem w stanie zrobić, ale niekiedy naprawdę nie mam wpływu na te gołębie i jedyne co  mi pozostaje, to zetrzeć z siebie to gówno i iśc dalej - przecież nic się nie stało. 

kwestia poranka

Obraz
Coś ostatnio o zdrowiu  i zdrowym odżywianiu wspominałam. Poranek dnia siódmego. Ból gardła migdała prawego. Wstaje głodna, zachodzę do przybytku jedzeniowego i zdaje sobie sprawę, że nie ma nic do spożycia w przepastnej lodówie. Ale oto moim oczom ukazuje się wybawca - metaliczno, niebiesko opakowana, truskawkowa czekolada. No to - dawajże połowę tabliczki na śniadanie - trzeba dokarmić bakterie.  I siedzę w piżamie na wyrze (łóżkiem zwanym, ale o poranku wygląda to jak wyro) zajadam się tą czekoladą, w rozmazanym makijażu (wieczorny demakijaż się nie udał). Ja nie jestem idealna?  Ja nie dbam o zdrowie? Że co ta czekolada zawiera?  Nie widzę, rzęsy mi się skleiły wczorajszym tuszem.  No przecież to - wyro, czekolada i ja - idealne trio o poranku dnia siódmego. 

Kwestia - coś wesołego

Obraz
Miało być coś wesołego, ale coś mi nie wychodzi. I coś tu piszę, nawet się zbieram, ale słowa nie chcą się ułożyć w sensowną treść.  Wiem co chciałam napisać - umoralniającą gadkę o czyszczeniu zatok. Podobno trzeba to robić systematycznie, bo mamy wysyp chorych zatok z powodu braku dbałości.  Coś w tym chyba jest. Koniec gadki. Trzeba też dużo wypoczywać. Koniec gadki. I czekam na święta. I chciałabym mieć samochód terenowy, bo lubię jeździć do lasu, a aktualny samochód (moich rodziców, nie dorobiłam się jeszcze własnego) ma niskie podwozie i inne takie rzeczy, na których się nie znam, a które powodują, że muszę bardzo uważać na błotnistych ścieżkach. Już raz tego grata pchałam, bo się "zakopał" w podmokłym gruncie. Koniec. Coś śmiesznego. Moja mina jak w kolejce do kasy jakiś nadgorliwy klient wjeżdża mi wózkiem w tyłek.

kwestia dziwnej miłości (nyctophilia)

Obraz
Adrian Pelletier, magdeleine.co No, no to ma nawet swoja nazwę. Matko! A już myślałam, że dzieciństwo w pobliżu cmentarza odcisnęło się tragicznym piętnem na mojej psychice (co zapewne nie jest takim głupim wytłumaczeniem).

kwestia body

Obraz
Miguel Salgado, unsplash.com Śpioszki dla dorosłych. Jestem wielką fanką bodziaków. Znam ludzi, którzy nienawidzą body, ale ja nie mam umiaru w wychwalaniu tego wdziania - to się nie roluje, nie tworzy charakterystycznych wałków, które widać przez spodnie (w przeciwieństwie do koszulek), to grzeje w tyłek jak się robi zimno i ma tyle różnych wariantów dotyczących koloru i materiału, że nie mogę się nachwalić.  A i są jeszcze opcje - wyszczuplające, które tak pięknie człowieka zasysają do środka i nagle talia robi się węższa. A jak z dodatkiem koronki lub całe z koronki, to się robi obłędnie zmysłowo.

kwestia - więcej w życiu

Obraz
Więcej zdrowego jedzenia i zdrowych napojów. Więcej spacerów, szczególnie w lesie daleko od miasta. Więcej książek i mądrych czasopism. Więcej spotkań z przyjaznymi ludźmi (toksycznych ludzi, narcyzów, zapatrzonych w siebie klaunów, kłamliwych zdrajców i zawistnych ćwoków - omijać szerokim łukiem). Więcej kotów i psów (jak cudownie jest przytulić się do kota i wytarmosić psa). Więcej motywacyjnych treści - błogosławię strony internetowe z mądrymi cytatami, wiem, że najlepiej jest samemu je wyszukiwać czytając książki, ale niekiedy trzeba iść drogą na skróty. Więcej spektakli i filmów w kinach studyjnych. Więcej sportu (to chyba powinno być gdzieś po zdrowym jedzeniu, no ale...). Więcej porządku - kłęby kurzu i chaos w szafach powodują tylko przyrost frustracji - nigdy nic nie jest na swoim miejscu. No i mimo wszystko - trochę czekolady i szarlotki z lodami - od czasu do czasu.

kwestia - jak cudownie

Obraz
Siedziałam z ludźmi. Zapomniałam jak cudownie jest kogoś słuchać, jak cudownie jest opowiedzieć o swoich smutkach i jak cudownie jest być słuchanym. Jak cudownie jest zjeść wspólny posiłek, wypić kawę i móc przebywać w czyjejś obecności.  Jak cudownie jest usłyszeć, że jest się dla kogoś ważnym, że ktoś tęsknił, że bardzo chciał się spotkać. Jak cudownie jest być przytulonym.  Jak cudownie jest wrócić spacerem do domu, patrzeć na spadające, żółte liście i cieszyć się, że tak piękne kolory są na świecie.  Jak cudownie jest wejść do domu zdjąć stanik i stwierdzić, że bez stanika jest cudownie i cudownie jest spojrzeć w lustro i swoje oczy i stwierdzić, że są cudownie niebieski, i jak cudownie, że one są takie niebieskie.  Cudownie jest pamiętać, że na ziemi bywa cudownie.

kwestia - jak przetrwać jesienią

Obraz
No i mamy jesień i zewsząd słyszę jak ponuro i źle, i brak słońca. No cóż. Ja tak nie uważam. Ja lubię jesień. Za co można lubić jesień? Na pewno za- koc, ciepłą herbatę i książki (to samo powtórzę zimą). Na pewno za - brak bzyczących i gryzących owadów.  Na pewno za - mniejsze nasilenie wszelkiego typu letnich alergii. Na pewno za - deszcz (paradoksalnie) . Jakże cudownie jest obudzić się w sobotę rano (poprzedniego dnia wyjątkowo nie padało i zrobiło się zakupy) i móc wsłuchać się w szum deszczu pod ciepłą kołderką z kawą. Na pewno za - urokliwe kawiarnie, w których można przesiadywać sącząc gorącą czekoladą. Na pewno za - kurtki przeciwdeszczowe, kolorowe parasolki i kalosze, tudzież botki - cudownie jest się ciepło ubrać i wybrać w świat, a potem wrócić bez zmoczonych nogawek. Za co jeszcze można lubić jesień?

kwestia bycia

Obraz
                                                                                   Annie Spratt, magdeleine.co Bardzo chciałam, żeby Ktoś został w moim życiu. Uczepiłam się Ktosia i trzymałam się Jego ramienia jak ostatniej deski ratunku, bo bardzo Ktosia kochałam. Bardzo chciałam żeby Ktoś - pisał, rozmawiał, zapraszał na kolacje i chciał przychodzić na zaproszenie. Bardzo chciałam brać udział z życiu Ktosia - cieszyć się i smucić razem z nim. Za bardzo chciałam. Im bardziej chciałam, tym bardziej Ktoś się odsuwał. Im bardziej, zdawało mi się, że potrzebuję wsparcia Ktosia, tym mniej go dostawałam. W końcu się załamałam, bo za bardzo chciałam, a Ktoś jednak nie chciał, albo nie chciał w takim stopniu jak sobie wyobrażałam. Coraz mocniej Ktosia w swoich szponach trzymałam, no i Ktoś się wyszarpnął i odszedł, chyba trochę poraniony, choć nie wiem.  Nie wiem czy ja za bardzo chciałam, czy to jednak Ktoś nie potrafił tego odwzajemnić i na każdy przejaw uczuć się odsuw

kwestia książek

Obraz
Annie Spratt, magdeleine.co Bardzo lubię czytać. Bardzo lubię wracać do pewnych książek. Mam wrażenie, że mimo iż znam fabułę, to jednak za każdym razem odkrywam coś nowego. Zazwyczaj czytając coś ponownie, czuję że i owszem te same rzeczy mnie zachwycają, ale za każdym razem dokładam "coś" jeszcze, tak iż wieża zachwytów rośnie.  Przekonałam się też, że niektóre książki z czasem odsłaniają przed czytelnikiem kolejne zakamarki, które można zrozumieć dopiero po zdobyciu pewnych doświadczeń życiowych. Inaczej patrzyłam na Układ , czy Buszującego w zbożu dziesięć lat temu - fabuła się nie zmieniła - zmieniłam się ja i patrzę na bohaterów przez pryzmat swoich nowych doświadczeń.  Jednocześnie wiem, że żeby zrozumieć pewnie dzieła trzeba dorosnąć - ja nadal nie dorosłam do Mickiewicza, czy Twardowskiego, ale widzę że coraz lepiej radzę sobie z Norwidem, co daje jakąś nadzieję Mickiewiczowi. Zawsze też wierzyłam, że nie ma książek bezwartościowych. Nawet jeżeli ksi

kwestia myślenia

Obraz
James Zwaldo, unsplash.com Trzeba przestać myśleć, jak człowiek za dużo myśli to staje się myślicielem, a w dzisiejszych czasach nie ma popytu na myślicieli, bo i po co. Takiego myśliciela, jak się zamyśli, to rower może potrącić na chodniku i tyle z jego myślicielstwa. Trzeba odciąć grubą kreską (najlepiej nożem, tasakiem, siekierą i piłą) negatywną przeszłość - poszatkować, zgnieść na miazgę i na końcu spalić. Ale ostrzeżenie - z przeszłości należy zostawić sobie wnioski, żeby nie powtarzać tych samych błędów. No i przyszłość - po co martwić się rzeczami, które jeszcze się nie zdarzyły? Bez sensu.  Coś miałam napisać pozytywnego, ale nadal nastrój mam lekko pośrodku - ni to dobrze, ni to źle, ale lepiej.

kwestia powagi

Obraz
Arto Martinnen, unsplash.com I nagle się zrobiło tak poważnie. O powadze sytuacji zdałam sobie sprawę w chwili gdy nie śmiałam się z żartów koleżanki, innych to bawiło - mnie nie - porównanie społeczne wypadło na moją niekorzyść. Przygniotła mnie rzeczywistość. To jest okropne. Nie wolno się tak przygniatać. I to nie rzeczywistość mnie przygniotła, ale jej obraz w mojej głowie. Wszystko w mojej głowie. Tam się działo/dzieje w tej głowie. Przecież życie nie może być tak poważne, tak okrutne i straszne. Trzeba zacząć szukać tego co jest śmieszne i pozytywne. 1. Budyń - budyń jest śmieszny - tak się trzęsie; a jak za dużo miesza się w tym budyniu, po ugotowaniu, to się robią "takie gluty". 2. Dzieci - dzieci są śmieszne dopóki nie ryczą i nie robią scen; szczególnie te bezzębne próbujące wypowiadać swoje kwestie - najmądrzejsze kwestie świata. Dzieci to tacy mistrzowie Yoda, kto nie słuchał, niech posłucha 3. Skarpetki do japonek - właśnie takie obuwie prefe