Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

kwestia podsumowań 2

Obraz
A jednak czegoś w tym roku się dowiedziałam - właśnie dzisiaj. Siedziałam z M. i M. powiedziała jedno ważne zdanie: - Ludzie odchodzą i nie mam na to żadnego wpływu. I miała rację, ale nie tylko "miała rację" - "ta racja" uświadomiła mi prawdę o mnie i innych. Zdanie znane, ale potrzeba było tamtej chwili i wszystkich moich emocji związanych z odejściem i poczuciem osamotnienia, żeby to w końcu naprawdę zrozumieć. Ile razy ja odeszłam? Ile razy ktoś odszedł? A ile razy nie pozwalałam komuś odejść? Nieunikniona jest strata, bo ludzie umierają, zmianiają się albo i nie, albo zmieniamy się my.  Ludzie odchodzą i my też kiedyś odejdziemy: w taki lub inny sposó - bardziej lub mniej zamierzony, bo to co mamy, zostało nam dane w dzierżawę i w końcu opuści nas wszystko i wszyscy. No i... No i dlatego chciałabym się cieszyć tym co jest teraz, tymi którzy są teraz, i którzy chcą być - całą resztę trzeba pożegnać wraz z miającym rokiem i będzie to trudne, i może czasami &

kwestia prokrastynacji

Obraz
Na jednym z bardziej znanych portali internetowych przeczytałam o nietypowych świętach w nadchodzącym roku. Po pierwsze - kto ustala te "święta" - jestem bardzo ciekawa? Po drugie - dużo przemyśleń mnie naszło po obejrzeniu kalendarza. W jeden dzień przypada na przykład: Dzień PacMana, Dzień Praw Zwierząt, Różnorodności Biologicznej i Walki z Otyłością - matko kochana!  Ale w końcu dowiedziałam się jak nazywa się moja kolejna przypadłość - prokrastynacja (odkładanie na później) i jest nawet dzień walki z nią - może będę świętować. Poza tym jest jeszcze dzień bez makijażu. Nie wiem, czy to dobre święto; któregoś dnia przyszłam absolutnie pozbawiona makijażu do pracy i usłyszałam od J. (uwielbiam Cię), że wyglądam tak, jak ona się czuje, a czuła się fatalnie. To święto jednak ominę. Dzień Łapania za Biust (no to chyba jakiś żart), na całe szczęście mężczyźni też czasami mają biust, to mogą się za niego złapać (coś czuję, że mężczyzna wymyślił to święto).  Z pewnośc

kwestia zagubienia

Obraz
Siedzę u rodziców i dużo jem, no więc siostra wpadła na pomysł wyprawy do lasu z psem. Piękny dzień - dużo słońca, lekki mróz. Był spacer i dużo świeżego powietrza. Trochę pokluczyłyśmy, trochę pojeździłyśmy. Nadszedł czas wyjazdu. Cofałam coby wyjechać z jednej dróżki leśnej w inną, ażtu nagle samochód i podłoże przestały współpracować, czułam jak opona przednia obraca się, ale samochód nie jedzie. W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje (znów). Piłowałam tego cholernika o niskim podwoziu, ale coraz bardziej lgnęłam. Pcham ja, pcha siostra - samochód coraz niżej, wokół fontanna piasku, żadnej łopaty, saperki, ani nawet pomysłu. Ja, siostra, pies i bezużyteczny samochód; na szczęście zabrałam telefon (siostra nie - jedna komórka i słaby zasięg), ale bez internetu, więc nawet nie mogłam sprawdzić gdzie dokładnie jesteśmy (w lesie jakimś), wrócić - wróciłabym, ale jak to komuś (tacie, albo jakimś służbom, gdyby tata nie trafił) wytłumaczyć. No i tak stoimy - ja, si

kwestia poczucie estetyki

Obraz
Podobno (według mojej starszej siostry) moje poczucie smaku i gustu lokuje się gdzieś między kiczem, a jeszcze większym kiczem. Hm... No muszę się zgodzić. Mam w sobie takie połączenie - różu, niebieskiego brokatu i zapachu Pani Walewskiej - estetyki brak. Pamiętam moje bukiety z suszonych kwiatów, pamiętam kwietniki, które plotłam ze sznurków i kolorowe doniczki, a i jeszcze piasek, który farbowałam - dużo tego było i wszystko takie trochę skrzywione. Moje najlepsze dzieło (sic!) to była: wielka, przezroczysta waza z kolorowym piaskem w środku, a na tym piasku poukładane były zasuszone rośliny i martwe motyle (dobrze, że nie muchy), które znalazłam na strychu - no cóż - nadal mam do tego "dzieła" wielki sentyment. No i teraz sedno sprawy - mam nowe marzenie. Zamarzyła mi się figurka kota - wielkiego kota ruszającego łapką. Szukając kotka w internecie dowiedziałam, że to japoński bożek szczęścia - Maneki Neko. Pal licho - jego, czy moje szczęście - on macha łapą jak opętan

kwestia podsumowań

Obraz
Eee... Chciałam tu napisać kilka mądrych rzeczy, których nauczyłam się w 2016 roku, ale nagle zachciało mi się śmiać - to jet ściema. Jestem jedną z tych osób, które nie uczą się na błędach i je powtarzają - wiem, że po truskawkach dostaje wysypki i drapię się jak opętana, a i tak żrę je jak wieloryb plankton - to trywialny przykład, pozostałe zachowam dla siebie, bo cholera aż żal je przytaczać - takim nieukiem jestem. Nie będzie żadnych podsumowań, ani postanowień. Jak nie potrafisz (Ty i ja) nic zmienić w zwykły wtorek, czy środę dnia powszedniego, to nie zrobisz tego w Sylwestra (no nie oszukuj się). I dodam jeszcze jedną rzecz - po co sobie odmawiać od razu wszystkiego. Ja pamiętam wszystkie moje noworoczne postanowienia z ubiegłych lat - zero czekolady, zero papierosów i mnóstwo ruchu- wytrzymywałam tydzień. Jak od razu chce się zmienić wszystko, to nie zmienia się niczego - brakuje energii. Myślę, że pewne rzeczy trzeba zmieniać małymi krokami. Eee... jestem tragicznym p

kwestia śniegu

Obraz
A gdzie jest śnieg? Tak będę pisała o śniegu, a raczej jego braku. Tak, czuję się niepocieszona, że nie ma śniegu, zresztą jak co roku. Pamiętam jak byłam dzieckiem (okazuje się, że faktycznie było to dawno) i mieszkaliśmy na jeszcze większej wsi niż dziś (jedna ulica, szereg domków, jeden sklep - wielobranżowy), i pamiętam taką noc: było bardzo cicho i padał śnieg - całą noc. Teraz jak sobie to przypominam, to mam wrażenie, że nawet pamiętam ten odgłos - padania śniegu (tak śnieg spadając, szczególnie jak jest go dużo - wydaje odgłos). I pamiętam ten poranek - samotną lampę oświetlającą nieodśnieżoną drogę i wielkie zaspy: świeżego, białego śniegu, i tę radość - wpadania w świeże, puszyste zaspy.  Gdzie jest śnieg?  Nie ma. Ten brak śniegu naprawdę sprawił, że mój poziom świątecznego szczęścia jest ciut niższy. I właśnie przypomniał mi się film "Paterson" (kto nie widział zachęcam). Zwykły film (bez wybuchów, dramatów, śmierci), o zwykłych ludziach - kierowcy poeci

kwestia dramaturgii

Obraz
Jezus i Maria, i Wszyscy Święci, jak to ja czasami potrafię odstawić szopkę - podnieść sobie i innym ciśnienie. No mam w sobie coś takiego - brak cierpliwości w połączeniu z szybką oceną sytuacji i gwałtownymi reakcjami, co skutkuje - burzą w szklance wody. A potem jeszcze odcinam, ucinam i rozwalam wszystko, odchodzę, uciekam i palę - bo jak coś nie jest "po mojemu", to muszę to zburzyć - taki charakter dostałam w spadku. No ale cieszę się choć na te drobną refleksję - jestem skrzywiona, i  trzeba to prostować. Bo otóż nie wszystko jest zero - jedynkowe i to co dla mnie jest oczywiste dla innych nie jest, bo inni są właśnie inni i nie ma co porzucać wszystkich i wszystkiego tylko  dlatego, że nie jest tak jak ja chcę. Wybaczyć sobie i innym,  zrozumieć i pozostać - pracować nad relacjami, a nie uciekać. Boże, może nareszcie mnie oświeciło - oby.

Kwestia spokoju

Obraz
Dla jasności lepiej zapytać, niepewność to stanie w miejscu.  I nawet jeżeli odpowiedź jest przykra, lepiej wiedzieć. Jakoś tak spokojnie się zrobiło. No i teraz. Hop!

kwestia żuczka

Obraz
Była sobie raz żuczek i to chyba był żuczek gnojarek. Z czego znany jest gnojarek? A no z tego, że pcha swoje kupsko przed sobą. No i  żuczek i jego kupsko tak sobie szli drogą - kupsko przed żuczkiem. A tuż przed nimi wyrosła górka - taka tam góreczka, nic dużego, ale dla żuczka to była zarąbiście duża górka. No i pcha nasz zacny gnojarek to kupsko pod tą górkę. No i co... Już wiecie.  Kupsko spada, ale po drodze jeszcze zahacza o żuczka i go piekielnie gruchocze - duża kula kupy. Tak więc nie dość, że kupsko się stoczyło to jeszcze żuczkowi przypie... No ale żuczek niestrudzony w swej pracy i genetycznym upodobaniu, powstaje i zabiera się ponownie za swoje kupsko i znów pod górkę. No i ponownie finał znany. Kolejna porażka. Ja jako narrator Wam powiem, że poczynania żuczka doprowadzają mnie do szału, bo widzę, że jeżeli żuczek skręciłby na prawo lub lewo, to ominąłby górkę, ale żuczek tego nie wie, albo nie chce wiedzieć, on woli uparcie męczyć się z kupskiem, a wystar

kwestia spotkań

Obraz
I czasami tak się zdarza, że spotykamy kogoś i nagle coś się zmienia. Nie mówię o miłości (ta zazwyczaj zmienia wszystko). Mówię o spotkanich, które coś odblokowują w głowie, uświadamiają, może czasami wywracają do góry nogami. Właśnie czuję  się  "wywrócona", a jednocześnie szczęśliwa. Zdałam sobie sprawę, że życie nie musi być takie oczywiste, że czasami "a" to jednak nie jest "a", a marzenia zmieniają kierunek.   Moja mama opowiada historię z mojego dzieciństwa, jak to mając dwa lub trzy lata, na wielkim, zielonym polu, dojrzałam bociana i zaczęłam biec w jego kierunku. Mały pulpet na krępych, tłustych nóżkach. Pamiętam to, pamiętam jak biegłam wśród wysokiej trawy i pamiętam bociana, który stał i był coraz bliżej. Nie pamiętałam jednak dlaczego tak bardzo chciałam do tego bociana dotrzeć. Mama mówi, że chciałam polecieć. Bocian, co było do przewidzenia, odleciał i zostawił  mnie, co tu dużo mówić - przestraszył się pulpeta z obłędem w oczach . 

kwestia chorowania

Obraz
Chorować też trzeba na poziomie. Mój poziom sięgnął bruku, a nawet niżej - "dno i trzy metry mułu". Po znalezieniu w łóżku resztek chleba (nie było nic do jedzenia, tylko suchy chleb) i pyłu papierosowego (nie chciało mi się wyjść na balkon, ani do łazienki) stwierdzam, że jestem straszną fleją. Lustro omijałam cały dzień. Po co się dobijać. No więc stwierdzam z całą odpowiedzialnością za swoje słowa, że w chorobie (jeżeli siły pozwalają) trzeba sprzątać i zachowywać poziom higieny, czyli nie palić w łóżku na przykład (najlepiej w ogóle).  I przebierać często pościel. Co mnie podkusiło żeby kupić niebieską pościel w żółte groszki? Przecież to jest aż obrzydliwe. W takich kolorach nie da się chorować.  Umyłam podłogi, przebrałam pościel (ciemny fiolet), upiekłam chleb, zmęczyłam się, wzięłam prysznic i teraz mogę chorować. A i co do pościeli - jednolicie szara mi się marzy- chyba w końcu dorastam.

kwestia dygresji

Obraz
Studia nauczyły mnie ważnej rzeczy - wątpienia. Trzeba odsiewać rzeczy ważne od dyrdymałów. Dużo ostatnio tych dyrdymałów - w gazetach, telewizji i wśród ludzi.  Trzeba posiąść wiedzę dotyczącą tego co jest dyrdymałem, a co nim nie jest. I to jest chyba najtrudniejsza lekcja życia. Słowa, słowa, słowa.  Miałam koleżankę na studiach, która dużo mówiła, ale niewiele z tego wynikało. Wrażenie ogółu było takie, że  owa koleżanka delektowała się własnym głosem i jego brzemieniem - w jej wypowiedzi niewiele było treści, za to dużo słów. A ona gadała, ciągle gadała i nie pamiętam nawet o czym. Myślę, że docenia się tych ludzi, którzy o rzeczach skomplikowanych mówią prostym językiem. Znałam jednego profesora, który o rzeczach nieskoplikowanych, mówił językiem skomlikowanym. Nie umiał znaleźć słowa, czy nie chciał? "Kto go tam wie". Umarł zresztą. Świeć Panie nad Jego Duszą. Jeżeli Panie do Ciebie też mówi tak skoplikowanym językiem, jak na wykładach, to powodzenia.

kwestia dość

Obraz
O nie! Dzisiejszego dnia moja cierpliwość została wyczerapna. Ten dzień był koszmarny w całej swojej okazałości. Mam dość. Przejadła mi się teraźniejszość. Bycie tą: trzecią, piątą, dziesiątą. Wiecznie czekajcą, żyjącą życiem innych. Wiecznie na doczepkę. Piąte koło u wozu, albo jeżeli już jesteśmy przy kole, to takie koło zapasowe. O nie! Dość. Ja serdecznie dziękuję i już dłużej nie będę tego znosiła. Moje życie i nie pozwolę sobie w nim dłużej mieszać. Zmęczyłam się. To pewnie te cholerne poranki  (tutaj)  zaczęły się przekształcać w cholerne dni. Odpoczywaj w pokoju: słodki, popierdzielony dniu. R.I.P.

kwestia poranka

Obraz
Ostatnio każdy poranek, rozpoczynający się przed godziną ósmą, zaczął być trudnym. Tortura rozpoczyna się od serii pierdolnięć w komórkę, która co pięć minut wygrywa koszmarną melodyjkę. Miała być szósta, jest szósta pięć, miała być szósta, jest szósta dziesięć, miała być szósta,  jest szósta trzydzieści i tu zaczyna się robić dramatycznie - późno. No to siadam. Patrzę w okno - ciemno. Zwlekam się i kieruję do przybytku. Siku; a potem prysznica i tu kolejna seria niepowodzeń. Trzeba się rozebrać i wejść pod ten diabelny zraszacz - o poranku  jest to trudne. No to staję nago koło kabiny i myślę o tym jak mi ciężko. A to sobie jeszcze przykucnę, coby siły zebrać. I tak kucam oglądając stopy (tak, nadal na golasa). Czas biegnie. Trzeba dokonać porannej ablucji, wszak należy godnie przywitać kolejny dzień. No to w końcu włażę. Myję się. Wyłażę. Trzęsę się. No i teraz ubieranie. Coś się źle wytarłam i się stanik (sportowy) na plecach zrolował (ja pier...!). Noga utknęła w nogawce,

kwestia dźwięku

Obraz
JebS i Wrrrrrrr! Taki dźwięk wydaje myśl, która uderza w głowę (Jebs!). Wrrr - to dźwięk torowania sobie miejsca wśród innych myśli, celem dotarcia o centrum świadomości.  Właśnie z takim odgłosem naszła mnie dziś myśl - jestem zmęczona. Brakuje mi czasu i nie mam sił, i nie chce mi się nic, a zwłaszcza myśleć.  A tam w głowie sie kłębi, jak w toalecie podczas spuszczanie wody. I czasami też tak wygląda, bo najwięcej miejsca w głowie zajmują - "myśli głupie" - nawracające, durne i absolutnie niepotrzebne. Trzeba jest "spuścić" . - A se durne myśli pohasajcie w innym bajorze! 

Kwestia dwóch strun

Obraz
"Jeżeli chcesz mrugnąć, zrób to teraz". Tak zaczyna się (w polskiej wersji językowej) animacja: "Kubo i dwie struny". Niezwykły film dla całej rodziny, choć mam wrażenie, że dopiero mając kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat, w pełni można docenić ten obraz.  Film opowiada o chłopcu z jednym okiem (okrutny dziadek skradł mu drugie), który poszukuje magicznego pancerza i miecza ojca. Kubo posiada niezwykłe zdolności, potrafi ożywiać martwe przedmioty. W jego podróży towarzyszy mu: małpa, wojownik - żuk i papierowy samuraj. Opowieść utrzymana jest w konwencji japońskiej historii - muzyka, stroje, postaci siegają do dalekowschodnich tradycji. Każda scena jest precyzyjnie dopracowana i przemyślana.  Nie jest to opowieść o królewanch, ani królewiczach na rączych rumakach, jest to hisoria: o miłości dziecka do rodzica i rodzica do dziecka oraz o utracie i poświęceniu. Film porusza tematy trudne, które zazwyczaj w animacjach są unikane lub traktowane j

kwestia słowa "nieważne"

Obraz
To słowo ma moc niszczenia. "Nieważne" jest ważne. W dyskusjach (kłótniach) "nieważne" jest  "kropką nienawiści". "Nieważne" oznacza, że mam problem i Ci tłumaczę, a Ty nie potrafisz (ale w moim mniemaniu - nie chcesz) tego zrozumieć. I w twojej opinii, ja widzę problem, tam gdzie go nie ma, ale dla mnie on tam jest i aktualnie jest wielki jak słoń. Rozmawiamy (kłócimy się) o coś, co jest dla mnie niezwykle istotne, a "nieważne" pojawia się w chwili największej złości  (już nie chcę, jestem "nabzdyczona" i emocje mi rozsadzają głowę),  czuję że trafiam na mur, bo Ty tego nie chcesz lub nie umiesz zrozumieć. "Nieważne" to brak cierpliwości z mojej strony. No i zazwyczaj po "nieważne" jest milczenie, bo przecież "nieważne". Potem (po jakimś czasie) Ty rozumiesz już co było ważne, albo ja dochodzę do wniosku, że moja emocjonalność jest patologiczna; wyolbrzymiam, i niepotrzebnie tak cier

kwestia najlepszego serialu

Obraz
Młody Papież Cóż mogę rzec - ten serial jest dobry. Historia młodego Amerykanina, który zostaje wybrany głową Stolicy Apostolskiej. Młody Papież mimo opinii wśród kardynałów, o  swojej "plastyczności" i podatności na wpływy, okazuje się krnąbrnym i sarkastycznym władcą, który wykorzystuje swoją potęgę i inteligencję, w sposób jaki nie przystoi głowie kościoła.  Twórcy serialu bawią się z nami, z naszymi wyobrażeniami o papieżu i jego obowiązkach oraz powinnościach; pokazują instytucje papieża w sposób jak do tej pory przynależał politykom, a nie statecznym i wyważonym przywódcom kościoła.  Sorrentino ("Wielkie Piękno",  "Młodość") pokazuje ludzi w określonym środowisku, specyficznym miejscu, o którym nikt jeszcze w taki sposób nie mówił. Ścieżka dźwiękowa, zdjęcia i sceneria są wyborne. Dialogi zapadają w pamięć. Ten serial jest zbudowany na słowach i ich znaczeniu oraz na potędze przekazu.  Czy jest obrazoburczy? Muszę przyznać,