kwestia wczoraj


I są takie dni jak wczorajszy, gdzie powróciwszy z pracy stwierdziałam, że nie mam sił na jakąkolwiek aktywność i położyłam się do łóżka, ale oto niespodzianka - sny - te freudowskie wypociny, nie dają odpocząć. Myślałam, że wszystko pozamykałam w odpowiednie pudełeczka i ułożyłam na odpowiednich półeczkach, ale nie... Te olbrzymie pudła się otwierają wieczorami i ich zawartość wypada na mnie. Wszystko w jednym tyglu - tak więc stoję, tudzież chodzę (w snach wszystko jest płynne) po babcinej kuchni, a tam koszmarny bałagan i dziwni ludzie z przeszłości się tłoczą na małej kuchennej przestrzeni, jak zombie w horrorze, a ja między nimi poruszam i z uśmiechem powtarzam - jeszcze tylko umyję podłogę i zrobimy sobie kawę. Jaką kawę?! Nie będzie już żadnej kawy! Ja proszę żeby mi się śniły - pączki, pastelowe ściany, flamingi i łąki. 
Jak zamknąć wczoraj, żeby zostało tylko dziś?

Istnieje pocieszenie, nawet jak jest bardzo źle i to "źle" się ciągnie tygodniami, a potem miesiącami, to mimo wszystko pojawia się taki dzień, a nawet kilka dni, kiedy jest dobrze. Zawsze po burzy wychodzi słońce, tylko trzeba umieć je dostrzec, bo niekiedy jest bardzo małe. I kolejna rzecz - burza czasami pierdolnie piorunem i niekiedy ten piorun trafia celu i trzeba leczyć psychiczne poparzenia, ale to już inna kwestia.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

kwestia miłości do gleby

kwestia - a co jeżeli kogoś nie lubię

Kwestia zamiłowania do bocianów