kwestia dygresji


Podobno (naprawdę) odgrzewane kotelty smakują źle. Podobno (naprawdę) jeżeli w aucie ciągle coś się psuje, a koszty naprawy przewyższają cenę auta, to logicznym jest pozostawienie go popsutym/porzucenie. Jeżeli coś się nie udało i to nie raz, ale wiele razy, to jak jest cel ciągłych (nieudolnych) prób naprawienia? 
A może to ja nie potrafię niczego rozpocząć, tylko ciągle wracam i wracam, do tej starej nielubianej roli - bycia ofiarą? Może mam w sobie taką: skłonność, przypadłość, nawyk - psychicznego maltretowania samej siebie - bo jak się już wyszło na prostą, to trzeba zrobić coś, żeby jednak wrócić na znane, ale smutne tory. 

A może ze starych części popsutego auta (tych jeszcze sprawnych) można naprawić jakieś inne. Może nie wszystko trzeba wyrzucać, tylko umieć wykorzyswtać to co zostało?

Nie jesteśmy przyjaciółmi, ot znajomymi. Stoi przede mną i patrzy przenikliwie. 
- Opowiedziałbym ci coś ze swojego życia, ale to nie jest fajne - uśmiecha się. - Ja nie jestem taki "porządny". Moje życie rodzinne nie jest szczęśliwe i ja też nie jestem dobrym mężem - patrzy i ponownie uśmiecha się, tak jakby filuternie (gdybym miała łopatę przy sobie, to chyba uderzyłabym nią w jego twarz). 
- Nie opowiadaj - mówię - Ja nie chcę tego wiedzieć.
Po co ludzie zaczynają takie rozmowy? Prawie się nie znamy, nie czas, ani miejsca na zwierzenia. Mam podejrzenie co chciał powiedzieć - to jego spojrzenie takie: odważne, "zabawne", frywolne (?). Taki rodzaj gry - pobawmy się. Nie mam ochoty się bawić. Mam ochotę przywalić sobie, albo jemu łopatą. Nie mam ochoty na - zwierzenia, spowiedź, albo grę. Dość. 

Patrząc na polityków, widzę jak historia zatacza koło - ciągle ta sama - Oni (poprzednicy) - oszukiwali, działali bez zastanowienia, popełniali gafy, a My obiecaliśmy być wybawcami narodu. No tyle, że My stają się "Onymi" - te same działania, historie - zmieniają się tylko twarze, albo i nie. A potem przyjdą kolejni - My i znów będą "Onymi". 

Czy wszystko jest błędnym kołem - czas, historia, życie, doba?

Pięknie pachnie: pościel, drzewa i rozliczony PIT.

No i nareszcie wolne.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

kwestia miłości do gleby

kwestia - a co jeżeli kogoś nie lubię

Kwestia zamiłowania do bocianów