kwestia kobiet


Myślę, że jesteśmy bardzo fajnie. Nie znam wielu wartościowych mężczyzn (na swoje nieszczęście), kobiet natomiast mnóstwo. I to może wynika z faktu, że obracam się w sfeminizowanym środowisku, a może tak po prostu jest. 
Co nie oznacza, że nie mamy trochę w głowach poprzestawiane. Mamy. I to niekiedy bardzo. Czego to efekt? Może historii, może religii, na pewno wychowania.
Nauczono nas - gotować, prać, radzić sobie, panować nad emocjami, starać się je ukrywać, wychowywać dzieci, chcieć dzieci, chcieć rodziny, chcieć pracy, chcieć Boga. Dużo chcemy i robimy. Dużo kładziemy na swoje barki, bo tak nas nauczono. Trochę mi zajęło zrozumienie, jak dużo ode mnie wymaga  społeczeństrwo i jak dużo wymagam sama od siebie, i od innych. To my tworzymy to społeczeństwo, to my wyznaczamy trendy. I to my same sobie kopiemy grób. 

Jeżeli w rodzinie chorują dzieci, kto się nimi opiekuje? A no tak - kobieta. A co mężczyzna, nie umie wytrzeć nosa? Umie, ale albo nie chce, albo dowiedział, sie od swojej kobiety, że robi to źle. A nawet jeżeli będzie sie dziećmi opiekował, to może narazić sie na ostracyzm społeczny - ona lub on. On - pantoflarz, ona - wyrodna matka, która dla pracy zostawia dzieci. Trochę koloryzuję, ale chcę pokazać sposób myślenia. Rzadko, która rodzina może pozwolić sobie na to, żeby pracował tylko mężczyna, a kobieta zajmowała się domem. Tak więc kobieta też pracuje i najczęściej nadal wykonuje wszystkie obowiązki, które do tej pory przypisane były do jej płaci. Fakt, zauważam zmiany, ale nadal gdzieś w tyle głowy tkwi myśl - praca, pranie, gotowanie, sprzątanie itd. Pamiętam taką scenę z domu przyjaciółki (P.), ona wróciła z pracy i odebrała dzieci z przedszkola, mąż jeszcze nie wrócił. Nagle z wizytą wpadła mama P.  Pierwsze słowa, mamy mojej przyjaciółki, brzmiały - A gdzie obiad? M (mąż). zaraz wróci. P. poczerwieniała ze złości, ale obiad zrobiła, z dziećmi biegającymi wokół stołu.
Nie zakładam światowej rebeli - rzucamy gary i do wozów strażackich, ale mam wrażenie, że brakuje złotego środka. Wyrozumiałości i refleksji. 

Jennifer Aniston w programie  Ellen powiedziała, że nadal, przede wszystkim, kobiety ocenia się przez obraz jej macicy. Jeżeli nie masz dzieci, jesteś traktowana jak obiekt gorszej kategorii i jednocześnie społeczeństwo na ciebie naciska, żeby w końcu to dziecko się pojawiło. I robią to kobiety - kobietom. Dlaczego?  Żyjemy w takich czasach, gdzie możemy dokonać wyboru. Czy to dobrze, czy źle, czy kiedyś było lepiej - co Bóg dał? Nie chcę tego oceniać, ale chcę zauważyć, że każdy ma swoje życie i swoje wybory. 

No i teraz ostatnia kwestia - a może to, że niektóre kobiety pracują i wychowują dzieci, i gotują, i piorą, i sprzątają - to jest ich wybór. No i zgadzam się, może tak jest. Ale doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny i powiem szczerze, że jeszcze nie spotkałam kobiety, która wykonując tyle obowiązków byłaby szczęśliwa. Niedosypia, szwankuje jej zdrowie, ale działa jak taśma produkcyjna. Po pewnym czasie się psuje - zawsze, bo taśmy produkcyjne też się psują. 

Może źle robię bawiąc się w ocenę - matek, żon, kobiet. Może to faktycznie jest kwestia wyboru, jeżeli tak jest, to po prostu nie oceniajmy siebie nawzajem. Nie oceniajmy innych kobiet, ale miejmy wgląd w siebie - co nas niszczy, a co dodaje skrzydeł, bo mamy tylko jedno życie i powtórki nie będzie.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

kwestia miłości do gleby

kwestia - a co jeżeli kogoś nie lubię

Kwestia zamiłowania do bocianów