kwestia najgorszego obiadu świata


Siedzę i patrzę na "najgorszy obiad świata" i zachodzę w głowę - jak udało mi się ugotować takie dziadostwo?
To - nie smakuje, nie wygląda, a i z podaniem na stół są nie lada problemy. 
Sięgam pamięcią i staram się przypomnieć sobie kiedy ugotowałam "coś dobrego" i nie mogę sobie przypomnieć. 
Mój Tato kiedyś powiedział, że moim ciastem (drożdżowy) można zabić, rzuciwszy pod odpowiednim kątem, innym razem stwierdził, że nie wie co z moim ciastem zrobić (jabłecznik to był) - jeść z groźbą zaklejenia sobie jamy gębowej, czy lepić Plastusia?

Rozłóżmy dzisiejszy obiad na czynniki pierwsze.

Smak
Ja chyba go nie posiadam i na tym zakończę.

Wygląd
To miał być kurczak w sosie musztardowo - miodowym, a jest... I to nawet ciężko opisać. Czasami na chodniku, w niedzielę po upojnej sobocie, widać plamy wydzielin z otworu gębowego... I tu też zakończę.

Sposób podania
Ja wiem, że "sposób podawania" po Mamie odziedziczyłam.
Mama, jak dziećmi byliśmy, przynosiła drewnianą deskę do krojenia, kładła ją na stół, a na niej parujący gar i krzyczała - Obiad! Czasami garów było więcej (ziemniaki, klopsiki, kapustka) to i desek było więcej. Wokół tych garów stały porozkładane talerze i sztućce - każde z "innej parafii". Zastawa obiadowa? Takie cudo u nas nie istniało. Podobno mama dostała w prezencie ślubnym - zastawę, ale ostało się z niej tylko kilka talerzy, a że rodzina duża, to i talerzy dużo, tylko każdy inny. Skąd te talerze pochodziły? Nie wiem.
Mimo umiłowania mojej mamy do "prostoty" podawania dań, chyba zdawała sobie sprawę z licznych niedociągnięć estetycznych i wpoiła mi wiedzę o przykładnie zastawionym stole (Wigilia zawsze była dobrą lekcją). Tak więc posiadam wiedzę na temat "dobrego obiadu", wiem jak powinien wyglądać przykładnie podany obiad, tyle że brak mi chyba cierpliwości. 

Rzucam ryż na talerz, chochlą nalewam "parującą prućkę" no i jest - OBIAD.


Patrzę na ten swój obiad i obiecuję sobie solennie, że się poprawię, bo przecież wiem gdzie popełniłam błąd, ale w głębi mojej zwichrowanej duszy wiem, że płonne moje zapewnienia. 

Mam nadzieję, że się od tego nie pochoruję.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

kwestia miłości do gleby

kwestia - a co jeżeli kogoś nie lubię

Kwestia zamiłowania do bocianów